12 kwi 2024

Wiosna

Gdy sięgasz po kwiaty
aby pchnąć je na świat
I nasycić głód
Co wchłonie je 
I miotając swoimi siłami
Rozrzuci we wzory
Nie w Twoim już władaniu
Sandro namalował Cię
spokojną, pytającą
a pewną i pełną siły
I prawie banalnie
Chciałbym na tym obrazie
Kiedy wsuwasz w nie pełne wdzięku palce
Być kwiatami

W ciemności czas jest wygięty w łuk
Jak tęcza
Albo jak szyja
Napięty i dobrze widoczny
W swojej tajemnicy
Ciało w nim brodzi
Choć nie czuje dna
Usta szukają źródła
W uderzeniach serca

Przestrzeń w ciemności
Granice ma w unoszącym mnie zapachu
Każdy z wymiarów
Staje się pieszczotą
Niewidomą
Gąbką, co wchłonęła ocean

Ślimak głową muru nie przebije
Nawet nie wiem, czy by chciał
Mógłby ćwiczyć na ścianie swojego domu
Choć głupio by to wyglądało
Więc chyba nikt tego nie widział
Pewnie przebija jakoś pomału
Bo przecież i tak nie gra roli
Prędkość, którą tak się szczycimy
Ocierając zakrwawione czoła
Skoro jutro w zasolonych męczarniach
Zginą tysiące niemych rewolucjonistów

Tutaj małymi nóżkami wspinałem się na palce
Kładąc 50 groszy
By sięgnąć po landrynki
Nieskończenie słodkie, malinowe
Zlepione w jedną masę
Jak ból i rozkosz
Odwracam się plecami
Widzę czas
Fantomowe ściany domu rodzinnego
Dziwnie pachnącą farbę
Za grubo pomalowanymi szczeblami łóżeczka
Ledwo trzymającą się na ekspresjonistycznych
Pajęczych nogach
Szafeczkę pełną tajemnic
Jak wtedy wszystko
Tryptyk luster toaletki
Tapczan jak mała łąka
Radio z gramofonem szafa i piec
Wszystko zapomniałem
I pośród tego Ty Mamo
I cisza
Albo bajka o małym misiu
Co miał iść do sklepu po jajka
I ja czekający, aż będę takim misiem

A Evaristo Estanislao Carriego

Zamknięto Cię w czterech minutach
A pierwsza minuta jak portret eksponowany tłumowi
Jak podróż z płaskowyżu w środku Europy
Do perlącej się falami nut La Platy
Jak lont wetknięty w bombę serca
Gotowego na wybuch
Druga minuta jak odważne zdzieranie masek
Przez moczary rozczarowania
Piaszczystą ścieżką do morza zdziwienia
Trzecia minuta jak pieszczota wyczekana
Co spadła choć nie wiadomo, skąd
Mocna i liryczna
Pewna swego, a leniwa jak kot
Czwarta minuta jak lont iskrzy
Miłość! Uciekajcie, uciekajcie!
Lecz wtem; stop, ogień już w sercu
Nie ma dokąd uciekać
Niech wybucha
Niech płoną deski
Topi się kurtyna
Parkiet spopiela
Dłonie pocą
Szybciej
Czasu tak mało
29 lat

6 kwi 2024

Życie mieści się w szafie
Między półką ze zdartymi dziecięcymi rajstopami
A ulubionymi spodniami
Których już nie powinienem nosić
Gdzie skarpety próbują udowodnić
Że mam zgrabne stopy
A szaliki coraz szczelniej otulają
Moje słowa
Płaszcz czeka, aż jesienny wiatr
Zawoła, że ma sens
Bezbarwna koszulka
Spodoba się na zawsze
Marynarka czeka, aż elegancko
Okryje serce

1 kwi 2024

Pierwsza transplantacja miłości

Kwartalnik "Współczesna medycyna uczuciowa" donosi, że grono samozwańczych badaczy związanych z Konserwatorium Muzycznym w Violin, w stanie Tuba, dokonała pierwszego na świecie przeszczepu miłości. Po zeszłorocznym udanym przeszczepie pozytywnego myślenia, naukowcy postanowili podnieść poprzeczkę. Od początku oczywiste było, że aktualny eksperyment obarczony będzie większym ryzykiem niepowodzenia. Pozytywne myślenie okazało się stosunkowo łatwe do ekstrahowania. Również dawca i biorca, czyli kanarek i cytryna posiadali morfologiczne podobieństwo zwiększające szansę na pozytywny finał przedsięwzięcia. Co prawda cytryna z oczywistych względów, była źródłem trudnym do zebrania wywiadu, ale wywiad przeprowadzony z jej konsumentami pozwolił skonstatować, iż była to jedna z najsmaczniejszych cytryn, jakie spożyto w przedmiotowym kręgu kulturowym. 
Zachęceni badacze stwierdzili, iż optymalnymi dla obserwacji przedmiotami eksperymentu będą kot i mysz. Jako dawcę wyznaczono kota, a jako metody ekstrahowania zabawy kłębkiem wełny, następnie wełnianą nitkę przepuszczono przez mysz i czekano na wyniki. Od początku zaobserwowano konflikt serologiczny kociej miłości z mysim lękiem. Mysz odrzucała miłość, ilekroć na ekranie tomografu zobaczyć można było obraz kota. Sytuację poprawiło nieco przyczepienie kotu uszu Myszki Miki i nacieranie go serem, prawdopodobnie jednak ser przedawkowano, gdyż kot zapadł w śpiączkę W efekcie mysz zaczęła wykazywać oznaki przyjęcia przeszczepu, spoglądając z klatki tęsknym wzrokiem na kota. U kota zaobserwowano z kolei nie zaburzony przebieg fal mózgowych, wszystko wskazuje więc na to, iż w celu przebudzenia wystarczy podrapać go za uchem. 
Kłębek wełny wykorzystany w eksperymencie nabył na aukcji internetowej bogaty kolekcjoner ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W rozmowie z mediami zdradził on, iż nici zamierza użyć jako osnowy dla dywanika, z którego będzie korzystał, jeśli zechce spojrzeć na świat z perspektywy miłości...

31 mar 2024

Perła

Jak każdego dnia
Płetwy, maska, rurka na dno łodzi
Plusk wioseł
Szum wiatru
Skok
Cisza
Bicie serca
I światło rozpraszające się w głębi
Dudnienie w głowie i ból w płucach
I jest
Tam, gdzie wczoraj
W tkance życia
Piękniejsza
Bardziej majestatyczna
Nieobliczalna
Powietrze się kończy

30 mar 2024

Więc jednak niebo istnieje
Można dojechać tam z przystanku
O nazwie Cmentarz
Wagonikiem czerwonym
Turkocząco chybotliwym
Po torze nierównym
Ryzykownie poprowadzonym
Malowniczymi wądołami
Pośród pachnących zapomnianych
Sadów
I nadmiejskimi przełęczami
Z których szyny osypują się
Wraz z wiosennym kwieciem
Jest niebo pół-wioską pół-miastem
Zamieszkałe przez anioły
Ludzi i wróżki
Którzy - jak to w niebie
Mogą już odłożyć na bok 
Ortodoksyjne deliberacje
Są tam domy mogące istnieć
Dzięki rozwlekłej niebiańskiej
Procedurze wyburzeń
Lokalni wariaci, jacy
Kiedyś bywali i na ziemi
Psy bezczelnie łażące po płotach
I jabłka takie, jak w raju

28 mar 2024

Świątynia półmroku poznania
Zerkamy przez małe okienko
Szukając we mgle
Błysków geniuszu
Przez siatkę na włosach
Bicia serca wieków
W ciszy spojrzenia
Schronienia
Dla bezradności
Dłoni

24 mar 2024

Przechadzam się ukryty
W tęsknocie
Najlepszy kamuflaż
Cienie drzew
Choć mają nieco pokruszone
Ręce
Rozciągają się na ziemi
I szepczą zaproszenia
W alfabecie
Którego nie znam
Więc przyklękam
I głaszczę te cienie
Są ich najdelikatniejszą częścią

Monte Cassino

Łatwiej będzie dowodzić
Zamieniwszy żołnierzy
W kwiaty
Jest zima
Więc pożyją krótko
Na prawe skrzydło
Rzucimy bukiet krokusów
Pięćdziesiąt tysięcy krokusów
W te mokradła, gdzie nawet trzcina gnije
Nawet nie trzeba ich zabijać
Są martwe od samej wiedzy
Na prawe skrzydło 
Wystrzelimy bukiety żonkili i frezji
Jeszcze kiedy opadały
Kule rozszarpywały je na strzępy
Więc kwiaty, co za życia nie gustowały
W swych zapachach
Teraz zmieszały się
Kwiatowy dżem
Śmierdzący już rozkładem
Na środkowym froncie
Będziemy wysypywać róże
Całe wytrzaskane szklarnie
Zapakowane na wywrotki
W odległych krajach
Aż przeciwnicy
Bezmiarem marnotrawionego piękna
Zachwycą się
Zawstydzą
Zamyślą

Miłosierny Samarytanin

Pakuję na bydlę
Sam siebie
Zalewam rany
Oliwą i winem

Tak robią synowie
Miłosiernych ojców
Moje poranione stopy
To poranione ciało

Brat słusznie postąpił
Wracając
Ale tak trudno jest 
Wyciągnąć ramiona
Do samego siebie

16 mar 2024

Pająk w deszczu

Na polach granitu
Moja śmieszna postać
Odnóża lepkie i delikatne
Toną w życiodajnym płynie
Tułów raz po raz
Przybijają do ziemi
Krople, co niespodzianie
Przerastają mą wielkość
A ten bóg w sportowej kurtce
Mógł mnie rozdeptać
Lecz nie chciał


15 mar 2024

Blanka

Jeśli w pierwszej scenie ktoś zakłada szal
To w ostatniej...
Założyła szal i uciekła od moskiewskiej
Szarości
Paryż był jak czyste jezioro
Gdzie wszystko widać odbite i rozedrgane
Serca i oczy
Nie mogła uwierzyć
Że strzelił przez nią

Świerklaniecki poranek
Taki rześki 
Dzięcioły ratują drzewa
Boleśnie pałaszując robaki
Do drzwi kuchennych
Podjechał wózek z warzywami
Ten kalafior jak jej głowa
Bujna czupryna
Oprószona siwizną 
A do Paryża
Już nie pojadą
Para z jej ust
Maluje mgłę na okiennej szybie
Czoło zostawia tłustawy ślad

Przedpołudniowa przejażdżka 
Spódnica odsłania złote klamry
Martwych sztybletów
Koronkowy szal współgra
Z lśniącym karym zadem
W stawie, jak zawsze 
Markizowie
Baronowie
Elizejskie Pola
Jak lustro formaliny

Ruszyła galopem
To musiało być
Szal powiewał
Jak źle przyklejony anons
Mówili potem
Że się zaplątał

10 mar 2024

Wiatr znad mokradeł

Zawiał mocno
Zaparł dech w piersi
A  ja nawet w snach nie latałem
Więc groteskowo podskakuję w powiewach

Nie wiedziałem
Że skrzydła bolą
Kiedy rosną

9 mar 2024

Metafora

Jakaż trafna metafora współczesnej komunikacji artystycznej. 
Pijak oddający mocz na gmach teatru. Nie pokątnie i wstydliwie, gdzieś w cieniu zaplecza, ale wprost przed głównym wejściem, na schody mające być symbolicznym wyniesieniem widzów ponad pył ulicy. A jak podczas tej czynności godnie wyprostowany, prawie świadomy dyskursu, w którym wlaśnie uczestniczy…

Popołudnie w sierocińcu

Za ścianą światła
Rozmawiają cienie
Milczy jedyny, znienawidzony
Herbata, której nie wolno brać do pokoju
Napływa mi do oczu
Z nieuchronnością osypuje się tynk
A ja przeglądam album
Nie-mojej-rodziny
Nie-mój-pradziadek z ojcem
Na łące
Nie-moi-krewni lepią
Piasek i śnieg
Dla dzieci
Nie-mój-dziadek
Stoi w szeregu
Ginie w skrętach
A mimo to ręce
Błądzą po okładce
Wtapiając się w grzbiet
Napięty i lękliwy
Oswajają brakujące obrazy
Wciągają zapach
Siebie

29 lut 2024

Lutowa wiosna

Wiosenny, choć lutowy dzień
Kwitną forsycje i świeci słońce
Jednak Słońce się oddala
Temperatura spada o trzydzieści stopni
Robi się ciemno
A ja nie przygotowany
Chyba za cienko - ubrany
Wziąłem tylko moją skórę
I chusteczek za mało
Więc teraz dygoczę
Zakrywając dłonią
Oczy i usta
Stawy jakby zamarzały
Potykam się o powietrze
Ktoś pyta, czy wszystko dobrze
Tak - odpowiadam
Przecież tylko ja widzę oddalające się
Słońce


22 lut 2024

Nieusłuchane

Sny nie chcą mieszkać w głowie
W nocy po cichutku
Uciekają na poduszkę
Niektóre wplątują się we włosy
Nie wiadomo - przez nieumiejętność
Czy przez nęcące ciepło
Zacienionej kotary
Inne szwendają się po łóżku
Czekając świtu, a wtedy spłoszone
Zapominają się i chowają
Do kolejnej nocy

Talia kart

Zagrywam Królem
Bo szumi mi w głowie od nieznanego
Patrzę na talię
A widzę ostrze tarczowej piły
Sięgam po cokolwiek
Raniąc sobie palce
Na mrocznym wachlarzu życia
Dwójki czwórki i siódemki
Gdy wtem z bunkru śmieci wewnętrznych
Spoglądam w Twe oczy
I widzę najpiękniejsze piki
A głębiej i kiery już tętnią czułością

21 lut 2024

Jak ryba w przepławce
Źle zaprojektowanej
Choć wypełnionej czystą wodą
Pod otwartym niebem
Lecz w labiryncie znaczeń
Za wielkich
Za subtelnych
O zbyt ostrych krawędziach
Majacząc oskardy, nadziaki i strzały
Płynę 
Marząc o spienionym bystrzu
Gdzie już nic
Tylko
Szał i radość i...

12 lut 2024

Nie chcę mieć sił
Chcę leżeć w dłoniach
Jak pióro
Co może pisać
A może pieścić
Co martwe
Choć żywe
Chcę każdym atomem
Napierać
I napotykać miłosny
Opór
Kruchy
Delikatny
Czuły


W oknie

Wypatruj mamusi
W autobusie, aucie, pociągu
Niepewną miłością
Biegnie do ciebie

Czekaj na tatusia
Gdy ciężka zasłona spływa
Twoimi plecami
A jego łzy 
Schną szukając pewności

7 lut 2024

Pośród mego życia, pół jawy pół snu
Kogut woła łanię, by przybiegła tu
By z pustki bezkresnej nieodwołalnej dali
Oni razem czuwali, oni razem spali

By skóry ich, tak odmienne w bycie
Splotły sierści i pióra otulając życie
A oczy, tak jak widzą barwy różnorakie
Zapatrzone bezwiednie swoim były szlakiem

Łania, co wąchała właśnie smaki mroźnej ciszy
Rozumiała te dźwięki, których nikt nie słyszy
Wiosennych jej pochodnie oczu się zaszkliły
Ciepły to wiatr, czy ptak chłodnym ranem wydał jej się miły




6 lut 2024

Zostaw mnie Jasiu
Już chcę tylko jego
Muchomora  
Co z materii ziemi
Ssie śmierć
Jego ramion słodkich
Co nie mają miejsca na wątpliwość
Ogarniają pewnością
I spełnieniem




27 sty 2024

Odbicia

Stanęły naprzeciw siebie dwa lustra
Ty jesteś jakieś pełne, ja puste
Ja pełne, ty puste w swej prawdzie
Ty w błysku podobne gwieździe
Kruche ty, ja jak szkło twarde
Co będzie ja widzę, co ile warte
Odbijasz światło, gdzie nie ma go
Zamieniasz tego, co jest w nikogo
Ty czyste, ja czyste mniej przy krawędzi
Odbijam krzesło, Ty że ktoś siedzi
Przenikasz wiatr i że wieje
Ja, że gdzieś coś się dzieje
Kryształowe oblicze Twe jasne
Ja wciąż pytam, czy moje, czy własne
Ty odbijasz, jak śpiew ptaka o świcie
Ja jak bisiorowa chusta w zenicie
Ja odbijam po wielokroć w oddale
Ty to samo, a udajesz, że wcale

26 sty 2024

Głupia odpowiedź

Wkładasz stopę w mój ślad
Pytasz, czemu nie pasuje
Bo piasek ma czas
Jak klepsydra
Ale na odwrót
Nie życiodajna Jangcy
Nie prastary Tygrys
Leniwa dzika Amazonka
Czy krwista Orinoko
Nie Nil tajemniczy
Ani zamulone Kongo
Obeznany ze światem Dunaj
Czy roztańczone Missisipi 
Lecz zwykły strumień
A przecież nie zatrzymasz go
Gdy naturalnym rytmem
Dąży ku swemu zlewisku

22 sty 2024

Krople gorące słonej wody
Na zmarszczek pięciolinii 
Nuty uczniowskiej etiudy
Kapiące do pustej skrzyni


20 sty 2024

Wojownik widzi strzałę, kiedy zmierza w jego stronę
Nie umknie i nie umknie jego zaskoczenie
Odmalowujące jakby słodycz na twarzy
Kiedy jest blisko, pierś wypełnia się powietrzem
Dłonie opadają wyczekująco
Czuje punkt, gdzie grot styka się ze skórą
A w ciele, jak błysk rozchodzi się ciepło
I rozchodzą się komórki ciała
Zaskoczenie zmienia się w zachwyt
Wyczekiwanie w drżenie
Stal rozchyla mostek
Jak pszczoła płatki kwiatu
Z oczu wytryska łza rozkoszy
A w sercu już tylko tylko pragnienie
I żar co topi grot

14 sty 2024

Kanał tęsknoty

Kobiety z południowego plemienia
Od wieków siadały na słonecznych zboczach 
I płakały za swoimi mężczyznami
Ich łzy rok za rokiem
Rzeźbiły skalisty grunt
Ściekając na dno żyznego wąwozu o który
Toczyli śmiertelne spory

Kobiety z plemienia północnego
Siadały zaś naprzeciw
A łzy po ich mężczyznach
Spływały glebą ciemną
Podmywając korzenie
Nielicznych kwiatów

Teraz patrzą, jak kanałem łez
U ich stóp
Płyną statki z zachodu i wschodu
A marynarze polerując armaty
Machają do nich radośnie
Ślady moich stóp
Na śniegu
Mogłyby wyglądać lepiej
Być wyraźniejsze
Równiejsze

Zero stopni Celcjusza
Rodzi szereg pytań
Pytań niewyraźnych
Rozchwianych
Zima jest cicha
Gołębie zawieszają spory
Samotnie wtulają dzioby w skrzydła
Chowają się pod ścianami domów
Milczą z głodu i tęsknoty
Koty zza okien ze współczuciem
Oblizują zaspane pyszczki
Omiatają ogonami gwiazdki mrozu
Marzą o wiośnie
Pachnącej i mięsistej

6 sty 2024

Tyle chciałbym wymilczeć
Lecz wciąż brakuje mi słów
I zwycięża tchórzostwo
Mówienia

Zmiana

W nowym kalendarzu
Jest tylko jeden dzień
Święto próżni
Na nowej mapie
Jest tylko jeden punkt
Biały
W nowym słowniku
Jest tylko jedno słowo
Faktycznie

Jak zawsze kalendarz
Wprowadzą zwycięzcy
Latem, najlepiej w lipcu
W jakiejś ładnej miejscowości
Może Talamone
Zaklinając rzeczywistość
Odwiecznymi mitami

Dzieci gwiazd

Ból zbitych pleców
Na tle czarnej twarzy
Nieliczne białe zęby
W uszach szum komety

Na wózku ciało bez ruchu
Ślina kapiąca na rękaw
Nogi związane bandażem
A stopy tęsknią za drogą

W świątyni peronu
Bóg z gwizdkiem
Odprawia pociąg życia tam
Gdzie mieszkań wiele



Na drzewie ptak
To ty
Pod drzewem kot
To śmierć
W gałęziach wiatr
To ja


Mroczna, lepka maź
Wypluta na ulice
Bulgocąca
W rytmie palonych książek
Wybijanych szyb
W rytmie pali i krzyży
I kolb wbijanych w twarz
Płynąc przywiera do butów
Dłoni
Oczu
Rosnąc pięknieje


28 gru 2023

W swej skorupce
Uskrzydlonej
Katatoniczna biedronka
Nikt nie wie, czy żyje
Czy w takt bolera
Otwiera wewnętrzne skrzydła
Latem pełna uroku
Zimą już nie wszystkim się podoba
Jej ostentacyjne kropki
Kruszeją od mrozu
Punkt po punkcie
Marzenie po marzeniu

27 gru 2023

Boże narodzenie 2023

***

Jeszcze nie urodzony
Ale poczęty
Choć dopiero pływa w probówce
Już przez wielu odrzucony
I kolor oczu ma już
Nie wiadomo jak piękny
I też rodzice szukać go będą
A rozumieć - nie
I tylko bracia nie pouczą go
Że chyba zwariował
A szkoda

***

Przyszli trzej królowie
Z oddziałem pastuszków i psów
Jeden z królów wykonał gest
Pastuszkowie wbiegli do chaty
Wywlekli Maryję i Józefa
Wszystko przeszukali
Złota nie było
Przyłożył do słomianego dachu kadzidło
Drugi król
A on został w środku
Ona wrzeszczała
Więc trzeci wykonał gest
I już milczała
I Józef milczał
Wrócili inną drogą

***

Znowu nic
Zawroty głowy
Wymioty
Krwawienie
A przecież to z Ducha było
Z modlitwy
Z miłości
Ja nie rozumiem
Żłóbek był taki gotowy
Śpioszki, kocyki...
Wielkie dzieła
Chorzy do uzdrowienia
I nawet krzyż




20 gru 2023

TRZY STARE KOBIETY


Zakonnica

W grudniowym deszczu
Zgrabiałe dłonie 
Zgarbione istnienie
Więc strach może być uśmiechnięty
Pod habitem życie zmarszczone już
I zmarszczone jej dziecko-Bóg
Raczkuje żwawo
Po miękkim dywanie
Marzeń


Pani bez ręki

Tak, pamiętam
Miały być skrzydła
Już wyobrażałam
Jak będę go nimi otaczać
Jednak
Przytula bark do szyby
Teraz to skrzydło okna
I widok na parking i park


Stara pijaczka

Już nie chcę ciepła Frans
Maluj jak jest
Ile bólu wleję
Namaluj jak bielę kryzy
Na tyle starcza sił
A zresztą jak uważasz
Przecież nie płaczę





19 gru 2023

Przyzwyczaić wzrok...
Nie chcę
Kiedy jest ciemno
Niech tak będzie
Przyzwyczaić słuch...
Żeby szumiało, zamiast krzyczeć...
Żeby baśń była nagłówkiem gazety
Przyzwyczaić węch...
Żeby skóra
Była biblioteczną kartą
Przyzwyczaić dotyk…
Podać na przywitanie dłoń
Dłoń… nic więcej…
Nie



Brodziłem w oceanie życia
Cóż za nieostrożność
Zamiast lepić zamki na plaży
Wydobywam perły

18 gru 2023

Nocny stukot pikseli

Spragniony lśniącym ekranem
I światem zmniejszonym na nim
Bezwiednie kursorem...
Czy to tu?
Tędy?
A czy można inaczej?
To przecięcie dróg
Blisko
Choć na ekranie 
Tędy krok po kroku
A tu jakieś rżysko
Po płaskim ekranie pod górę
Potem w dół
Prosto
Nad stawem
Przez słońce deszcz przez śnieg
Jak zaczarowana dorożka
Jak pikseli w głowie tęskny bieg

16 gru 2023

"Wszystko" nie znaczy - nic
Etymologiczną bezradność
Domek z czułego piernika
Czerwone trzewiki pragnienia
Ziarna maku zaskoczenia pośród soczewicy codzienności
Warkocze poznania i łzy rozumienia




4 gru 2023

Dylematy poznania

Na prostym chodniku
Śnieg
Na śniegu - ścieżka
Wydeptana krzywo
A jeśli to ma sens...
Jeśli chodnik prosty
Jest opresją
A dziedziną prawdziwą
Dygresja
Jeśli pijany krok
Emerycki wzrok
Prowadzą prawdziwiej
Niż poziomica
I dalmierz
Lepiej nie udawać, że ma się siłę
Gdy nie ma się siły, żeby udawać

Troja na ludowo

Już ci stają trzy boginie
Każda strojna w piękne linie
Każda na kompliment łasa
Zapytują się Parysa
Czyje najśliczniejsze rysy
Oj ci, oj ci! Oj ci, oj ci!
Czyje najśliczniejsze rysy

Biedny Parys lipie okiem
Każdy wybór jest wyrokiem
Już wybrana Afrodyta
Już młodzieniec chyłkiem czmycha
Jednak, gdzie jest Sparta - pyta
Oj ci, oj ci! Oj ci, oj ci!
Jednak, gdzie jest Sparta - pyta

A Trojanie bronie białe
Mięśnie twarde niby skały
Skrzynie pełne złota i brązów
Na błoniach achajskich obozów
Na kobiecych buźkach dąsów
Oj ci, oj ci! Oj ci, oj ci!
Na kobiecych buźkach dąsów



Barbara

Albo gdyby życie 
Zamknąć 
Opisać
Nazwać
Uniesieniem w uśmiechu
Kącików oczu
Nad sobą samą

28 lis 2023

Żyletka

Jakaż jest czuła
Milimetr po milimetrze
Na skórze tak dziś zbytecznej
Łagodna choć zdecydowana
Od ucha do szczęki i niżej
Odchylam głowę
By mogła pieścić szyję
Po policzku do brody
Z prędkością łzy
I ja pod skórą
W krwioobiegu tęsknoty